fbpx Skip to main content

W związku z wojną na Ukrainie dużo dyskusji toczy w kwestii odejścia od importu węgla i ropy do UE. Dyskusje te są oczywiście słuszne z perspektywy nacisku na Rosję, warto jednak przyjrzeć się jak do tej pory korzystaliśmy z paliw kopalnych. Jeżeli skupimy się tylko na energii elektrycznej, to w zasadzie dzisiaj 1/3 energii elektrycznej wytwarzana jest ze źródeł niskoemisyjnych, więc wygląda to dobrze. Jeżeli jednak uwzględnimy transport oraz ogrzewanie, to nagle okaże się, że źródła niskoemisyjne pokrywają raptem 15% zapotrzebowania na energię.

Piszę o tym, ponieważ w rozważaniach nt. oddziaływania na środowisko czym innym jest zapotrzebowanie na energię i produkcja energii elektrycznej – w tym pierwszym przypadku potrzebujemy energię do transportu oraz ogrzewania. Uwzględniając te dwa czynniki widzimy spadek również węgla kamiennego, przy wzroście udziału gazu i bardzo znaczącym wzroście udziału ropy (co oczywiście nie jest dziwne ze względu na transport).

Z informacji dopisanych małym drukiem płynie w zasadzie najważniejszy i najsmutniejszy wniosek – mianowicie na przestrzeni lat 2000-2020 udział poszczególnych źródeł energii zmienił się o max. 2%. To oznacza, że przez ostatnie 20 lat globalny wzrost konsumpcjonizmu zniwelował wszystkie wysiłki związane dekarbonizacją. Biorąc pod uwagę, że są to wartości procentowe, to wartości bezwzględne będą jeszcze gorsze, ponieważ zapotrzebowanie na energię w ciągu tych 20 lat wzrosło o ponad 40% (z ok. 120 TWh w roku 1999 do 173 TWh w 2019).

Biorąc pod uwagę potencjalne ograniczenie podaży ropy i węgla kamiennego może coś ruszy (chociaż patrząc na działania krajów, są to wg mnie działania pozorne), z drugiej jednak strony zaraz wzrośnie nam zapotrzebowanie na wydobycie wielu innych surowców niezbędnych do produkcji energii, bo jakoś trzeba tę lukę uzupełnić. W tej sytuacji inflacja i spadek wartości pieniądza przyda się planecie jak nic innego.

Co niestety wielu z nas zaboli, i to bardzo.

Literatura